polski

TAIZÉ

„Pokój tym, którzy blisko"

 
„Chrystus przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko” (Ef 2, 14-18). Ten fragment z Listu św. Pawła został umieszczony w tytule nowego numeru „Listu z Taizé”. W Liście młodzież z różnych kontynentów opowiada o tym, jak przeżywa doświadczenia solidarnej więzi z ludźmi z najbliższego otoczenia.

W naszym dążeniu do odnowienia więzi solidarności i torowania dróg zaufania są i nadejdą trudne doświadczenia. Czasami będzie się nam wydawało, że nas przytłaczają. Co wtedy robić? Czy naszą odpowiedzią na próby, przez które musimy sami przejść i przez które przechodzą inni, nie jest jeszcze większa miłość? (Brat Alois, „List 2012 – Odnowić więzi solidarności”.)

Julia (Niemiecy)

Sądzę, że bardzo istotne jest dla mnie budowanie więzi z moim otoczeniem oraz z ludźmi, których spotykam codziennie – znalazłam prosty sposób próbując być otwarta i przyjazna oraz robiąc pierwszy krok, jeśli trzeba. Obawa, by spróbować rozpocząć rozmowę, bywa często jedyną przeszkodą do pokonania. Kiedy się na to odważymy, można obserwować reakcję danej osoby i próbować nawiązać z nią bardziej osobisty kontakt. Przecież kiedy ktoś nieznajomy odezwie się do mnie, prawdopodobnie będę bardzo zadowolona, że poświęcił mi trochę swojej uwagi. Powinnam częściej o tym pamiętać, gdy waham się, czy odezwać się do kogoś stojącego obok mnie w autobusie albo długiej kolejce.

Magali (Francja)

Wypowiedź brata Aloisa podczas ostatniej modlitwy w Berlinie oraz fragment z wywiadu Coline Serrault na temat: „Lokalne rozwiązania na globalny bałagan”, skłoniły mnie do różnych przemyśleń, szczególnie o moim środowisku. Podjęłam konkretne działanie: odwiedziłam sąsiada, emeryta, który uprawia własny ogródek, a jego zbiory wystarczają aż nadto dla niego i jego żony. Teraz sąsiad jest dumny, że może podzielić się z nami nadwyżką swoich plonów, a my korzystamy z pysznych warzyw z miejscowej uprawy, dzięki wymianie. Dyskutowaliśmy o tym w naszej grupie należącej do ruchu „Chrześcijanie w świecie wiejskim”, a skutkiem tej rozmowy było omówienie projektu blogu – tym razem na oficjalnej stronie – z recenzjami na temat miejscowych producentów warzyw, mięsa i owoców, bo chociaż liczna grupa rolników pracuje w naszej okolicy, to jednak niewiele o nich wiemy.


Dwa kolejne świadectwa zostały złożone w czasie spotkań tematycznych, które miały miejsce tegorocznego lata w Taizé: „Umacnianie więzi solidarności z ludźmi wokół nas”.

Maria (Rumunia)

Dorastałam w małej wiosce rumuńskiej, gdzie żyło się zwyczajnie. Nauczyłam się bardzo dużo rzeczy w związku z zaufaniem oraz dzieleniem się. Moja rodzina prowadzi otwarty dom, każdy sąsiad może przyjść do nas i czuć się jak u siebie w domu; jeśli komuś zabraknie soli czy oleju, a nas akurat nie ma w domu, może sobie wziąć to, czego mu potrzeba, bez konieczności czekania, aby o to zapytać. Tutaj całe nasze życie związane jest ściśle z zaufaniem, dzieleniem się oraz wzajemną pomocą sąsiedzką. Współpracujemy także ze sobą. Na wsi każdy po kolei pomaga swojemu sąsiadowi, żeby móc szybciej zakończyć pracę. Myślę, że to właśnie buduje solidarność; zaufanie, współpraca, miłość i dawanie siebie innym. Tego wszystkiego nauczyłam się w mojej rodzinnej wiosce i jestem wdzięczna za to, że odkryłam skarby ukryte w sercach prostych i pokornych ludzi.

Daniel (Prtugalia)

Bóg słusznie wymaga od nas, abyśmy szanowali naszych rodziców, co przekłada się na takie wartości jak: lojalność, szacunek, a przede wszystkim miłość. Rodzice zawsze chcą dla dzieci tego, co najlepsze. Często jednak dzieje się tak, że kiedy dzieci dorastają, niektórzy rodzice próbują je nakłaniać do wyboru identycznej drogi życiowej jak ich własna lub takiej, jaką sobie dla nich wymarzyli. Zdarza się wtedy, że rodzicom ciężko jest pogodzić się z odmiennymi od ich zapatrywań wyborami swoich dzieci. Jednak brak zaufania do podejmowanych przez dzieci decyzji może podciąć im skrzydła, które dopiero próbują rozwinąć, podążając za własnymi marzeniami. Mocne więzi solidarności w rodzinie oznaczają dla mnie wspieranie przez rodziców wolnego wyboru własnej drogi życiowej.


Kolejne świadectwo pochodzi z sierpnia ze spotkania z przedstawicielem Globalnego Funduszu do walki z AIDS, gruźlicą i malarią.

Marius (Niemcy)

W naszej szkole wdrożono projekt mający na celu rozpowszechnianie wśród młodzieży informacji na temat AIDS, dzięki któremu mogliśmy spotkać się z osobami dotkniętymi tą chorobą. Już po pierwszym spotkaniu zrozumieliśmy, że wykluczenie społeczne jest o wiele gorsze od samej choroby. Pewien mężczyzna opowiedział nam o tym, jak dowiedział się, że jest nosicielem wirusa. Powiadomił swoją rodzinę oraz przyjaciół, ale niektórzy od razu zerwali z nim kontakt. Jego szef zwolnił go z pracy z obawy, że zarazi wszystkich. Jego matka odmówiła jedzenia ze wspólnych naczyń. Właśnie z powodu tej nieuzasadnionej dyskryminacji postanowił opowiedzieć szczerze swoją historię, żeby przekonać innych, iż pomimo swojej choroby nadal pozostał człowiekiem. W rzeczywistości kontakt z osobą zarażoną nie jest niebezpieczny: wykluczenie społeczne zawsze spowodowane jest niewiedzą.


Dimitri(Francja)

Kiedy miałem 15 lat, wyjechałem z misją humanitarną do Peru. Wspólnie z grupą miejscowej młodzieży wybudowaliśmy dom w najuboższej dzielnicy dla pewnej matki i jej córki. Akcję zorganizowano pod hasłem pomocy humanitarnej, co łatwo można by podważyć, zważywszy na jednokierunkowy charakter tej pomocy. A jednak ta podróż przekonała mnie, że jest odwrotnie. W rzeczywistości odniosłem wrażenie, że otrzymałem o wiele więcej niż dałem sam. Ostatecznie, ten humanitarny gest oparty był na solidarności, Francuzi i Peruwiańczycy wspólnie zbudowali dom. W ten sposób wszyscy dobrze się poznali dzięki współpracy, dzieleniu się oraz dążeniu do wspólnego celu. Ta podróż wywarła ogromny wpływ na moje nastoletnie życie, kształtowała mój charakter i osobowość. Jestem przekonany, że solidarność buduje się szczególnie dzięki tolerancji i praktycznym doświadczeniom.

Ostatnia aktualizacja: 13 listopada 2012