Kilka lat temu w dzielnicy Dakaru, gdzie mieszkają bracia, wybudowano rowy odwadniające, aby pozbyć się wody deszczowej, która regularnie zalewała ulice, podwórka, a często również piwnice domów. Nad kanałami w brukowanych ulicach od czasu do czasu można zobaczyć studzienki. W ciągu miesięcy zapełniły się one piaskiem i śmieciami. W ten sposób rowy odwadniające stały się bezużyteczne.
Oczywiście o ich utrzymanie powinni zatroszczyć się pracownicy rady miasta. Niestety, zbliża się pora deszczowa, a w tym momencie nic się nie robi. W ubiegłym roku udało nam się uniknąć katastrofy, ale teraz sytuacja może się pogorszyć. Trzeba coś zrobić, ale co?
Zmobilizowanie okolicznych mieszkańców to niełatwe zadanie: ludzie liczą na to, że wszystko załatwią instytucje użyteczności publicznej. W tym wielkomiejskim społeczeństwie solidarność i troska o dobro ogółu to rzadko spotykane cechy. Ale zaczynamy rozmawiać z młodymi ludźmi. Niektórzy z nich reagują pozytywnie, więc trzeba przynajmniej spróbować.
Pewnego sobotniego ranka jeden z braci z dwoma czy trzema osobami zaczynają pracę. Są jedynymi osobami, które nadal pracują na znacznej długości kanałów. Nie udało się osiągnąć zamierzonego efektu.
W niedzielę rano praca rozpoczyna się na nowo i niespodziewanie wszystko zaczyna działać. DJ włącza swój sprzęt na pełny regulator, przychodzą młodzi ludzie, jest ich tak dużo, że trzeba kupić nowe łopaty. Odrzucają kamienie, błoto tryska we wszystkich kierunkach, śmieci i piasek lądują na drodze. W przeciągu kilku godzin dzielnica zostaje oczyszczona, kanały udrożnione, kamienie wracają na swoje miejsce, a nad stertami gruzu wciąż unosi się pył.
Udało się! Teraz możemy odetchnąć i czekać na nadejście deszczu...!