polski

TAIZÉ

„Idziemy śpiewając”

 
JPEG - 22.7 kb

Jeden z braci Wspólnoty mieszkający w Bangladeszu pisze:
„Co pięknego można powiedzieć o Bangladeszu? Na pewno to, że ludzie mieszkający tutaj uwielbiają śpiewać. Ostatnio doświadczyłem tego po raz kolejny - tak, jak tysiące razy wcześniej... W wioskach, które odwiedziłem ostatnio wraz z dwoma towarzyszami często śpiewaliśmy, albo w języku Bengali, albo w języku Garo lub po angielsku, z bardziej wykształconymi młodymi ludźmi.

Chcieliśmy odwiedzić najbardziej oddalone wioski w naszej okolicy. Są to miejsca, w których nie byłem dotąd w czasie mojego dwudziestoletniego pobytu w Mymensingh. Początkowo podróżowaliśmy autobusem, potem pokonywaliśmy dość duże odległości rowerami. Na każdym kroku spotykaliśmy wielu ludzi. Bangladesz jest najbardziej zaludnionym krajem na świecie. Na jeden kilometr kwadratowy przypada tutaj więcej niż 1000 osób! Jest to niezwykle piękny i zielony kraj przypominający ogromny ogród. Z trudem ścina się tutaj ryż przygotowując ziemię do kolejnego zasiewu, czy sadzenia roślin…

JPEG - 22.1 kb

W każdej z wiosek witano nas serdecznie. Na początku wielu ludzi przychodziło tylko po to, żeby nas zobaczyć, ale tak naprawdę bardzo chcieli z nami porozmawiać. Potem odwiedzaliśmy rodziny w ich domach. Niektóre dzieci nie chciały nas w ogóle wypuścić! Miło było patrzeć na ich spontaniczność i uśmiechnięte twarze. W jednej z rodzin było sześcioro dzieci, wszystkie poniżej 12 roku życia. Babcia była prawie ślepa, stopniowo traciła wzrok, ponieważ nie miała pieniędzy na leczenie. Dzieci zachowywały się bardzo przyjaźnie i żywiołowo. Resmi, sześcioletnia dziewczynka, powiedziała mi: „Bracie, pojadę z tobą. Będę dla ciebie pracować. A ty będziesz dawał mi jedzenie. Tutaj jem zazwyczaj tylko raz dziennie, a kiedy jestem głodna, burczy mi w brzuchu”.

W Kumira, w jednej z wiosek, w czasie wieczornej modlitwy kościół pękał w szwach. Obecne tego wieczoru osoby reprezentowały chrześcijan czterech różnych wyznań. Po modlitwie wszyscy pozostali w kościele czekając na wprowadzenie biblijne i dzielenie się w małych grupach. Utworzono trzy grupy: dla osób starszych, dla ludzi młodych i dla dzieci. W tej ostatniej grupie spotkało się około dwudziestu dzieci. Nie przywykły do dyskusji, ale bardzo cieszyły się śpiewami i wspólną modlitwą. Następnego ranka ponownie wielu ludzi przybyło na wspólną modlitwę.

Wszędzie, gdzie przybywaliśmy, zapraszano nas do pozostania w rodzinach. Jak zawsze zdumiewała mnie radość, która cechuje ludzi z plemienia Garos. Na ich twarzach zawsze gości uśmiech i odznaczają się dobrym poczuciem humoru.

JPEG - 11.3 kb

Pewnej nocy zatrzymaliśmy się u jednej z rodzin. W tej wiosce mieszkało tylko osiem rodzin chrześcijańskich. Co to była za przyjazna rodzina! Ponieważ dom był dosyć duży, byliśmy świadkami pięknej modlitwy, która zgromadziła wszystkie rodziny chrzescijańskie mieszkające w wiosce. W dwóch innych miejscach, które odwiedziliśmy, mieszkało tylko kilka rodzin chrześcijańskich. Pozostali mieszkańcy to muzułmanie i hinduiści. Jak tylko przyjechaliśmy, wiele muzułmańskich kobiet podchodziło do nas ze swoimi dziećmi. Bardzo chciały z nami porozmawiać. Ich zachowanie świadczyło o tym, że stosunki między chrześcijanami i muzułmanami są tutaj dobre. Tak naprawdę zwykle muzułmańskie kobiety chowają się przed obcymi mężczyznami. Ponieważ wszystkie domy rodzin chrześcijańskich w tej wiosce były bardzo małe, modliliśmy się na zewnątrz siedząc na ziemi. Muzułmańskie kobiety stały w pobliżu i z wielkim szacunkiem obserwowały naszą modlitwę.

W czasie naszych wizyt w poszczególnych wioskach spotkaliśmy się z prostą wiarą ich mieszkańców. Ludzie ci wszędzie mają daleko i często nie mogą nawet pójść do kościoła. Tym większa była ich radość, kiedy mogli nas przyjąć w swoich domach. Nie musieliśmy tłumaczyć celu naszej wizyty. Dla nich był on jasny: przybyliśmy, aby wspólnie dzielić się wiarą, modlić się i śpiewać Bogu.”

Ostatnia aktualizacja: 18 sierpnia 2007