polski

TAIZÉ

Demokratyczna Republika Konga

Z wizytą w Gomie

 
W maju br. dwaj bracia wyjechali do Gomy na spotkanie z młodzieżą, która brała udział w pielgrzymce zaufania w Nairobi w listopadzie 2008 roku.

Siedzimy na dwóch wulkanach, a one mogą wybuchnąć w każdej chwili. Jednym z nich jest Nyiragongo, który dwukrotnie w ciągu trzydziestu lat zniszczył miasto. Nocą roztopiona lawa z krateru wyrzuca krwawe odblaski pod niebo, w dzień pióropusz oparów rozciąga się na wiele kilometrów. Drugim wulkanem są wrogie, zbuntowane ugrupowania, od lat ich najazdy wyniszczają prowincję Północnego Kiwu. W listopadzie 2008 roku liczba emigrantów osiągnęła dwa miliony. Wokół miasta pozostaje siedem obozów uchodźców wewnętrznych.

Na granicy Ruandy i Demokratycznego Konga, na północnym brzegu jeziora Kiwu – po którym żeglując szybką łodzią można w ciągu dwóch godzin dotrzeć do Bukawu, stolicy prowincji południowej Kiwu – Goma, z własnym portem lotniczym stanowi epicentrum zamieszek w obszarze Wielkich Jezior. Tutaj pamięta się nadal epidemię cholery, która zdziesiątkowała kolumny uchodźców podczas masowej emigracji Ruandyjczyków w 1994 roku.

JPEG - 20.8 kb

Główna ulica

Specjalne oddziały Błękitnych Chełmów z Monuk rozłożyły ufortyfikowane obozy w kilku newralgicznych punktach miasta. Żołnierze rekrutowani są z Indii, Bangladeszu, Urugwaju… Maszerują w konwojach albo przylatują w helikopterach. "Obserwują sytuację, ale pozostają bezsilni wobec nieustających zamieszek", współczują ludziom … Wozy pancerne ONZ z napędem na cztery koła przemierzają miasto, flagi łopoczą na wietrze. Nie potrzeba przypominać o hamulcach na jedynej asfaltowej drodze przecinającej aglomerację liczącą ponad 600 tysięcy mieszkańców: wystarczają ogromne wyrwy w nawierzchni drogi. W innym miejscu jeździ się po lawie, która przykryła rozległe dzielnice wielometrową warstwą. Ziemia najeżona jest wystającymi progami, zmieniającymi często drogę w schody. Jednak to nie odrywa od pracy Czugudów: grupy wyrostków kierują ogromnymi drewnianymi trójkołówkami, dzięki którym zapewniona jest najważniejsza dostawa towarów do miasta. Można na nie załadować aż do czterystu kilogramów żywności lub innych towarów. Z jaką odwagą manewrują swoimi pojazdami w gorączkowym ruchu ulicznym, wśród roju taksówek-motorów, pomiędzy ciężarówkami!…

Luki w administracji stały się motorem napędowym zaradności. Tutaj, bardziej niż w innym miejscu, uderzające są wyraźne rozbieżności między oznakami pomyślności i beznadziei. Wzdłuż linii brzegowej jeziora wznoszą się budynki okazałych, dobrze strzeżonych willi. Krążący bez przerwy w tę i z powrotem szereg samolotów przewozi ładunki cennych metali, wydobywanych około stu kilometrów dalej. W domach często brakuje elektryczności i wody. Najgorszy jest jednak brak poczucia bezpieczeństwa. Ataki i przemoc są wpisane w codzienność, a nocna strzelanina nie dziwi naszych gospodarzy: "Znów prażą popcorn!", żartują, a potem dzwonią do swoich sąsiadów, aby sprawdzić czy u nich wszystko w porządku …

JPEG - 21.8 kb

Obóz emigrantów

"Gdyby udało się połączyć towarzyskość Kongijczyków z umiejętnością organizacji Ruandyjczyków, wtedy ruszylibyśmy do przodu, a życie stałoby się łatwiejsze", wyjaśnia jeden z naszych gospodarzy. W obozie emigrantów w Makunda II, 14 000 osób śpi pod plastikowymi brezentami rozciągniętymi na łukach z gałęzi. Ściany są ze słomy. Za kuchnię służy opalany drewnem piecyk ustawiony przed wejściem. "Kiedy zapali się jedna z chatek, ogień zniszczy ze dwadzieścia innych wokół", tłumaczy Blaise, koordynator projektów Jezuickiej Służby Uchodźcom. Światowy Program Żywieniowy ogranicza do połowy dotychczasową dystrybucję mąki: nie więcej niż sześć kilo miesięcznie na osobę. Celem tego działania jest zachęta do powrotu do wiosek. Niektórzy regularnie chodzą uprawiać swój kawałek ziemi, położony zaledwie o kilka godzin drogi od obozu. Mimo tego nie decydują się na przeprowadzkę, poszkodowani nazbyt często przez ataki zbuntowanych, powracających band i z powodu ciągłych zmian w ich przemieszczaniu się oraz w ich układach. Trudno jednoznacznie ocenić sytuację: "Pogłoski o zamieszkach są przesadzone", stwierdza ktoś wracający z weekendu ewangelizacyjnego w regionie Rutchuru. "Widziano gromady ludzi z bagażami na głowach, uciekających przed nowymi zamieszkami w Masisi", tłumaczy jedna z zakonnic…

Salezjanie prowadzą w północnej części miasta szkołę techniczną. Trzy tysiące uczniów przygotowuje się do pracy w zawodzie stolarza, murarza, elektryka, hydraulika, krawca… Trzystu uczniów mieszkało na ulicy, albo straciło rodziców. Setka dzieci, wcielonych siłą do wojska, została uratowana przez ONZ oraz umieszczona w separacji. Najpierw dzieci powinny przebyć okres przygotowawczy przed ponowną integracją społeczną, zanim otrzymają dokumenty niezbędne do swobodnego przemieszczania się. To są najtrudniejsze przypadki. Dziś rano napadli na stolarzy i obrzucili kamieniami szyby pracowni. Na wieść o tym wydarzeniu nadbiegli młodzi ludzie z ulic dzielnicy, uzbrojeni w pałki i maczety, aby ukarać napastników. Dopiero pod groźbą ponownego wezwania wojska udało się zaprowadzić spokój. Byli żołnierze nie mogą opuścić centrum: groziłby im lincz ze strony mieszkańców. Po powrocie do wioski nie spotkali się z dobrym przyjęciem, pozbawieni prestiżu, bez broni, bez żołdu, dlatego niektórzy z nich wracają do centrum z prośbą o przyjęcie i naukę zawodu. Jednakże z łatwością mogą znów trafić
w szeregi uzbrojonych band.

JPEG - 18.1 kb

Część delegacji młodzieży z Gomy, która przybyła do Nairobi

Radość i i emocje młodzieży, która nas przyjęła, są równie silne, jak uczucie wyizolowania wskutek kolejnych doświadczeń odciskających trwały ślad na ich kraju. "Region doznał tylu wstrząsów, że młodzi ludzie z trudnością mogą uwierzyć w swoją przyszłość", wyjaśnia jedna z uczestniczek. Kilkoro spośród nich odbyło podróż do Nairobi w listopadzie 2008 roku, żeby uczestniczyć w pielgrzymce zaufania. Na zakończenie pewnego niedzielnego dnia modlitwy i wymiany świadectw z koordynatorami z różnych miejskich parafii, młoda koordynatorka powraca do przeżytego doświadczenia, zapisanego na trzech stronach starannie przygotowanego przesłania: "Nie byliśmy już młodzieżą z Konga, Ruandy, Tanzanii, Afryki Południowej, Chin, Europy…, ale wszyscy byliśmy córkami i synami tego samego Ojca, Tego, który w swoim Synu zjednoczył rozproszone gromady. Ta jedność w różnorodności pozwoliła nam mieć inną wizję świata dzięki wierze. Tylko Ewangelia potrafi tak zjednoczyć ludzi, ponad podziałami socjo-politycznymi oraz stworzyć z nich jeden lud, mówiący jednym językiem, językiem miłości". Dziewczyna kończy słowami zaproszenia do powrotu, przygotowania spotkań w ich kraju i do trwania w jedności z nimi…

Ostatnia aktualizacja: 3 czerwca 2009