Na przełomie września i października 2011 jeden z braci wspólnoty przebywał w Irlandii. Dzieli się z nami swoimi wrażeniami:
Moja dziesięciodniowa podróż do Irlandii zawiodła mnie w cztery zakątki wyspy, poczynając od Dublina, potem na zachód, do Ennis, na południe, do Cork i New Ross i w końcu na północ, do Belfastu i jego okolic. Każdego wieczoru okoliczni mieszkańcy gromadzili się na spotkaniu i modlitwie. W wielu z tych miejsc, modlitwy ze śpiewami z Taizé odbywają się regularnie. W czasie tych odwiedzin rozmawiałem z młodymi ludźmi w szkołach i duszpasterstwach akademickich, jak również w parafiach.
Choć gościnność i szczodrość Irlandczyków jest wszystkim dobrze znana i tak zaskakiwały mnie one na każdym etapie mojej podróży. Wciąż spotykałem ludzi, którzy z radością ofiarowywali swój czas i cokolwiek posiadali innym, czy byli to uczniowie szkoły we wschodnim Belfaście zbierający pieniądze dla cierpiących głód w Afryce Wschodniej, pracownicy duszpasterstwa młodzieży w hrabstwie Clare, studenci uniwersytetu w Galway pracujący w telefonie zaufania dla dzieci będących w zagrożeniu, czy pracujący w duszpasterstwie głuchoniemych w Dublinie.
Kryzys w Kościele i społeczeństwie wstrząsnął krajem w ostatnich latach i stał się dla wielu powodem do duchowych poszukiwań. Jednak wszędzie, gdzie się udawałem, odnajdywałem ludzi, którzy z wdzięcznością praktykowali swoją wiarę, jak tylko mogli. To przypomniało mi słowa św. Pawła, w których opisuje, jak wiara prowadzi nas do życia nie dla samych siebie, ale dla Tego, który oddał swoje życie za nas. W przeszłości Irlandczycy czerpali życie z Ewangelii i czynili tak wiele, aby przekazać to życie innym, nawet w obliczu przeciwności i poza granicami kraju. Wyzwania współczesnego świata są bez wątpienia nowe i ogromne, ale na podstawie tego, co zobaczyłem, mógłbym powiedzieć, że w ich wnętrzu płonie ogień.