Rano uczestniczyliśmy w liturgii, której przewodniczył Metropolita Hilarion w parafii Ikony Matki Bożej – Radości Wszystkich Strapionych.
O dzisiejszym nabożeństwie tak pisze Olga:
„Liturgia Wielkiej Soboty. Kościół wciąż pogrążony jest w żałobie – mówią o tym ciemne przykrycia ołtarza, które przez cały Wielki Post przypominają o losie Chrystusa na krzyżu. W pewnym momencie coś jednak się zmienia. Widzimy, że kapłani wychodzą do wiernych ubrani w białe, a nie w czarne szaty. Przeobraża się kościół – ciemne przykrycia zastają zastąpione białymi. Kobiety zdejmują z głów czarne chustki i zakładają białe. Pewna starsza kobieta z kościelnego chóru, objaśniając ten moment dziewczynce, która zdumiona patrzyła na to, co się dzieje, powiedziała: ’Dzisiaj Pan śpi. Już się nacierpiał. A jutro otworzy się raj. I otworzy się piekło!’”
Opisywany przez Olgę moment, gdy kapłani zmieniają szaty z czarnych na białe, był chyba najbardziej poruszający w naszej dotychczasowej pielgrzymce. Przedtem kapłani oraz wierni świeccy odśpiewali kilka fragmentów Starego Testamentu, opisujących znaki uwalniającego działania Boga i zapowiadających zmartwychwstanie Chrystusa. Dalej następuje czytanie z 28 rozdziału Ewangelii Mateusza – i nagle pojawia się rzeczywistość Zmartwychwstania. Najpierw dyskretnie – uroczyste obwieszczenie nastąpi później – jednak już wyczuwa się jej obecność. Tak jak Maria z Magdali i uczniowie, będziemy potrzebowali czasu, aby w pełni jej doświadczyć, jednak jest już wśród nas.
Po liturgii zostaliśmy serdecznie powitani przez Metropolitę. Pielgrzymi goszczeni przez parafię i troskliwie doglądani przez uczestników grupy młodzieżowej poczuli się już jak w domu. Młodzież z parafii wyrażała wielką radość, że może w ten sposób oferować swoją gościnność.
Olga pisze: „Przez całą sobotę ludzie podążają do kościoła, aby poświęcić pokarmy na stół wielkanocny – baby, jajka, tradycyjne paschy. Przy śpiewie „Gdy zstąpiłeś ku śmierci, Żywocie nieśmiertelny…”, kapłani kropią przyniesione dary wodą święconą, płoną umieszczone w babkach i paschach czerwone świece. W powietrzu czuć już zbliżające się Święto.”
Niesamowity jest widok tych przejawów ludowej pobożności. Jeszcze nie tak dawno nie było to w ogóle możliwe. W miejskich parafiach ludzie rozdają ulotki objaśniające prawdziwe znaczenie Wielkanocy, trudno jednak oprzeć się myśli, że takie odnowienie religijności doprowadzi z czasem do odrodzenia wiary.
Po południu piękne spotkania tematyczne. Pielgrzymka po różnych kościołach w centrum miasta i modlitwa przy złożonych tam w grobach całunach. Kilka grup podążało różnymi trasami. W cerkwi przy Galerii Trietiakowskiej odbyła się prelekcja na temat Włodzimierskiej Ikony Matki Bożej. W jeszcze innym miejscu uczestnicy uczyli się śpiewów na nocną liturgię.
Tyle można by jeszcze napisać, ale czas już wyruszyć na nocne nabożeństwo wielkanocne, które zacznie się o 23.30. Wrócimy o szóstej rano!
Sobota 23 kwietnia weczór – niedziela 24 kwietnia rano
Krótki odpoczynek po spotkaniach tematycznych, zanim wyruszymy na nocne nabożeństwo do parafii św. Tatiany. W każdej z parafii goszczących pielgrzymów nabożeństwo to jest rzeczywiście kulminacyjnym momentem pielgrzymki.
Gdy przybywamy, wierni czytają już fragmenty Dziejów Apostolskich. W ciągu dnia odczytywana jest cała księga. Wszędzie panuje spokój. Każdy czeka: czeka na to, o czym wie, że ma nastąpić. O 23.30 wszystko się zaczyna.
Olga pisze: W kościele ciemność. Wierni stoją w ciszy, trzymając w rękach płonące czerwone świece. Przedtem na zmianę czytali z księgi Dziejów Apostolskich – już owo czytanie wypełniło kościół oczekiwaniem na to jedyne i nieporównywalne Święto.
I oto zza królewskich wrót słychać cichy śpiew kapłanów: „Zmartwychwstanie Twoje, Chryste Zbawco…”
Śpiew powtarza się trzy razy, coraz bardziej potężniejąc, w końcu włącza się cały kościół. Otwierają się szeroko drzwi i kapłani z wszystkimi wiernymi wychodzą na zewnątrz. Procesji towarzyszy radosne bicie dzwonów. Płynie morze migocących światełek. Nawet tych, którzy uważają się za niewierzących, przyciąga ta fala niepowstrzymanej radości, wylewająca się z kościoła. Triumfalnie brzmi pieśń wielkanocna:
„Chrystus powstał z martwych
śmiercią zniweczył śmierć
i przebywającym w grobach darował życie!”
Niezapomniane chwile. Ludzie pozdrawiają się trzykrotnym wielkanocnym pocałunkiem, wołając: „Chrystus Zmartwychwstał!” i słysząc w odpowiedzi: „Prawdziwie zmartwychwstał!”. Aż do dnia Wniebowstąpienia słowa te zastępować będą zwykłe pozdrowienie.
Morze światełek, czerwone świece, rozradowane twarze. Procesja wpływa przez drzwi do wnętrza świątyni. Kościół zalany jest światłem. Wielkanocne przykrycie ołtarza jest czerwone, czerwone są także szaty kapłanów. W dawnych i nowych językach brzmi początek Ewangelii św. Jana: „Na początku było słowo…”
To było naprawdę niezwykłe przeżycie. Pierwsze słowa nieśmiało wyśpiewane przez kapłanów za ikonostasem, potem powtórzone głośniej, aż uroczyste obwieszczenie rozbrzmi w całej świątyni i pozwoli rzeczywistości Zmartwychwstania najpierw delikatnie, a potem z pełną mocą wejść w nasze życie.
Wychodząc wraz z procesją z kościoła znajdujemy się nagle na przeciwko Kremla, blokując ulicę: 600 osób ze świecami w rękach śpiewa:
„Zmartwychwstanie Twoje Chryste Zbawco,
aniołowie śpiewają na niebiosach.
I nas na ziemi uczyń godnymi
czystym sercem Ciebie sławić.”
I któż mógłby to sobie wyobrazić jeszcze nie tak dawno temu? Jeśli nie jest to znak działania Boga, to co nim jest? Młodzi pielgrzymi przyłączają się do wiernych, podchwytując w marszu słowa pieśni.
Gdy dochodzimy do głównych drzwi kościoła, procesja zatrzymuje się, a kapłani wykrzykują „Христос Воскресе!” Chrystus zmartwychwstał! Jednym głosem brzmi odpowiedź: „Воистину Воскресе!” Prawdziwie zmartwychwstał! Wybuch radości. Uśmiech na każdej twarzy. Wracamy do kościoła, który teraz tonie w świetle. I niezliczoną liczbę razy powtarza się podczas liturgii to pozdrowienie. Zdaję sobie sprawę, że za każdym razem, gdy odpowiadam, wiem, że mówię o czymś prawdziwym. Zmartwychwstanie trzeba ogłaszać, żeby przeniknęło do głębi naszych serc. Jego zrozumienie nie może pozostać na poziomie czysto intelektualnym.
Księża po kolei przekazują wielkanocne pozdrowienie i obchodzą kościół z kadzidłem w ręku. Zmieniają się kolory ich szat – z białych na zielone, potem błękitne, złote i czerwone, jak gdyby Zmartwychwstanie przemieniało to wszystko, co widzimy, słyszymy, czujemy i przeżywamy. Powstaje nowe stworzenie.
Na koniec, po odprawieniu liturgii, wszyscy uczestniczą w świątecznym poczęstunku. Jesteśmy zmęczeni, bolą nas nogi, ale jaka radość, ile w nas wdzięczności za życzliwość naszych gospodarzy i za piękno tej modlitwy.